A ja uważam,że najgirzej gdy determinacja dotyczy tylko jednej ze stroncały w tym ambarans żeby dwoje chciało na raz..Wiersz bardzo ciekawy. Richard Austin 2023-02-06 Taki to ambaras aby dwoje chciało na raz Niestety nie zawsze tak jest. Jesteście ze sobą 3 lata, to sporo. Jesteście ze sobą 3 lata, to sporo. Sama piszesz, że on nigdzie nie wychodzi i cały czas jest z Tobą. „Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz.” Cytując Stanisława Boya-Żeleńskiego w innym kontekście niż autor pierwotnie miał na myśli, właśnie o to chodzi abyśmy nie tylko my chcieli sprzedać, ale także klient chciał kupić. Pozyskanie zainteresowania drugiej strony jest pierwszym krokiem na tej drodze. To tyle, jeżeli chodzi o pierwszo-randkowy savoir-vivre. Zapraszam również do lektury tekstu tematycznie powiązanego o zaproszeniach na spotkanie i złym wyczuciu czasu: Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz, czyli słów kilka o wyczuciu czasu timingiem zwanym Nie zawsze budująca. Niezmiennie jednak ciekawa. Czytając „Zwierzenia Polaków. Listy intymne”, nie raz zdziwicie się, nie raz zaśmiejecie się i nie raz zapłaczecie. Spojrzycie też na swoje życie intymne i relację w związku inaczej. Premiera „Ludzie listy piszą. Seks intymnie” zaplanowana jest na 29 stycznia 2020 r. “Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz” Ten zgrabny dwuwiersz Boya-Żeleńskiego odnosi się wprawdzie do sfery szeroko pojętych relacji męsko-damskich i chyba tylko na siłę dałoby się doszukać w nim jakiś dalszych analogii. Żeby dwoje chciało na raz. Ernestynka Druga znów była dziewczynka, A zwała się Ernestynka. Jeden miała smutek wielki, Bo ojciec robił serdelki. A przeciwnie, za to ona Była bardzo wykształcona. Wciąż czytała co się zmieści Śliczne francuskie powieści. Mówili o niej bógwico, Że jest tylko półdziewicą. Nie każda jest taka Bo w tym cały ambaras Żeby dwoje chciało na raz, a tylko jedno się stara Już mnie nie jara życie w samotności Mógłbym tu zaraz zacząć szukać miłości Ale miałem dość ich i chyba Miłość jest wszędzie, ale żeby „dwoje chciało na raz” muszą po drodze zdarzyć się intrygi podsycane plotkami. Kandyda kocha z wzajemnością Ewarysta, Giannina ulokowała uczucia w lokalnym szewcu Crespino, ale… do ołtarza droga prowadzi przez ciernie. Piłsudski zadbał, by nad jego grobem na zakopiańskim Pęksowym Brzyzku salwę honorową oddała kompania legionistów." Tadeusz Boy-Żeleński w swym wierszyku "Stefania" (w tym, gdzie padają słynne słowa "z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz"), pisze, że pani Stefania "jeździła aż do Abacji po temat do 8Vo4. RecenzjeŻeby dwoje chciało na raz…w odpowiednim momencie O spektaklu „Małżeństwo do poprawki” Michaela Englera w reż. Andrzeja Nejmana w Teatrze Kwadrat w Warszawie pisze Kama Pawlicka. „Małżeństwo do poprawki” to romantyczna komedia Michaela Englera o miłosnych perypetiach pary z długoletnim stażem małżeńskim. On jest pisarzem kryminałów, które choć świetnie się sprzedają, nie zaspokajają wyższych ambicji autora. Thomas bowiem marzył o karierze poczytnego pisarza, wydającego książki z wyższej półki. Skończyło się jednak na masowej „produkcji” powieści z dreszczykiem, które zarobiły dla autora na tyle dużo, że stać go było na zakup luksusowego domu z polem golfowym i uzbieranie pokaźnej sumy na koncie. Vera, jego żona, zrezygnowała z pracy zawodowej, by skupić się na karierze męża. Niestety z dawnego uczucia, jakie łączyło parę, niewiele pozostało. Płomienne uczucie, jakim darzyli się na początku związku, dawno wygasło. Thomas i Vera nie potrafią już normalnie ze sobą rozmawiać, wciąż się kłócą, nie umieją znaleźć złotego środka, by się porozumieć. Thomas topi nudę, melancholię i kryzys wieku średniego w alkoholu, zmienia także dość często asystentki. Vera nie chce tak dłużej żyć, zatrudnia więc bezwzględną prawniczkę, przy pomocy której chce pozbawić męża majątku. Mąż z kolei wynajmuje przyjaciela-prawnika, by nie zostać bez grosza. Punktem kulminacyjnym jest nieszczęśliwy wypadek pana domu. Thomas zapada w śpiączkę, traci częściowo pamięć… i staje się zupełnie innym człowiekiem. Czułym, zakochanym w żonie, mężczyzną z duszą romantyka, który pamięta najlepsze lata ich związku, kiedy to mieli po 20 lat i marzyli nie o luksusach i wielkich pieniądzach, ale o byciu we dwoje. I jak to w komediach bywa, sztuka kończy się happy endem, którego Państwu nie zdradzę. Mogę tylko uchylić rąbka tajemnicy, że nawet nieprzyjemna, ostra jak brzytwa prawniczka pod wpływem ciasteczek z niespodzianką, a potem miłości, będzie nie do poznania. „Małżeństwo do poprawki” jest świetnym wyborem na miłe spędzenie wieczoru. To dobrze napisana sztuka, do tego wyreżyserowana z wdziękiem i lekkością. Bez dłużyzn i niepotrzebnych wątków. Akcja toczy się wartko, nie ma czasu, by się przez chwilę nudzić. Dodatkowym atutem są aktorzy: Paweł Małaszyński jako Thomas, Agnieszka Sienkiewicz jako Vera, Andrzej Andrzejewski jako przyjaciel domu i jednocześnie prawnik pisarza oraz Ilona Chojnowska w roli prawniczki, zatrudnionej w celu oskubania męża z fortuny. Cała czwórka gra lekko, stroniąc od przeciągania struny w stronę chęci nadmiernego rozbawiania widowni. Przeciwnie, żarty słowne podbijane są żartami sytuacyjnymi, ale wszystko jest w dobrym tonie i w dobrym komediowym sosie. Tags: Agnieszka Sienkiewicz, Andrzej Andrzejewski, Andrzej Nejman, Ilona Chojnowska, Michael Engler, Paweł Małaszyński Żeby dwoje chciało być fit na raz... Tom Hanks napisał takie opowiadanie: Ona i on. Byli przyjaciółmi, ale pewnego wieczoru (podczas którego nie zabrakło dobrego wina) coś zaiskrzyło i postanowili zostać parą. Problem polegał na tym, że ona była fit freekiem - zdrowo się odżywiała, codziennie biegała i ogólnie nie mogła usiedzieć w miejscu, a on... no cóż... on był typem domatora, który uwielbiał długo spać, wylegiwać się na kanapie, z niczym się nie spieszyć i objadać się pizzą. Jasne, że to nie są różnice nie do pogodzenia i bohaterowie tej historii mogli żyć długo i szczęśliwie, bo w końcu coś musiało ich łączyć, skoro się przyjaźnili i mieli ochotę na coś więcej. Z drugiej strony przecież nie wszystko trzeba robić razem, a jeść też można, co kto lubi (choć gotowanie dwóch różnych obiadów może być dość upierdliwe). Ale happy endu nie było. Ten związek okazał się tym, co wieści tytuł opowiadania - "Trzema tygodniami męki". Powód był prosty - pani fit (do której trudno mieć pretensje, że chciała żyć zdrowo) narzuciła temu biedakowi bez kondycji, uwielbiającemu wszystko, czego ona nie tolerowała, swój styl życia. Zaczęła go ciągać na codzienny jogging, zdrowo gotować i w żadnym wypadku nie chciała pozwolić mu na jego ukochane popołudniowe drzemki. Szczerze? Wiecie, że jestem fit freekiem i w zasadzie ta dziewczyna mogłaby być mną... A jednak, kiedy czytałam to opowiadanie, nie znosiłam jej z całego serca i bardzo współczułam temu facetowi. Zdziwieni? Spokojnie, nie przeszłam na drugą stronę barykady i nie zacznę tu wychwalać niezdrowych nawyków i wysokotłuszczowych przekąsek ;) Chcę Wam tylko powiedzieć, że jeśli Wasz partner nie jest miłośnikiem aktywności fizycznej i sałatek, nie powinniście na siłę zmieniać jego przyzwyczajeń. TO I TAK SIĘ NIE UDA. Ludzie nie cierpią, kiedy ktoś chce na siłę ich zmienić. Np. gdyby ktoś zabronił mi biegać i zmuszał do leżenia brzuchem do góry, uciekłabym od niego, gdzie pieprz rośnie (uprzednio robiąc mu niezłą awanturę za naruszenie mojej niezależności). Zmierzam do tego, że kiedy jakiś fit freek zwiąże się ze swoim dokładnym przeciwieństwem (wiadomo - przeciwieństwa się przyciągają, więc to wcale nie jest takie rzadkie zjawisko), trzeba zaakceptować odmienność partnera - i tyle. Czasem można nawet dać się przeciągnąć "na jego stronę mocy". To dotyczy każdej ze stron. W końcu nic się nie stanie, jeśli fit freek zje coś słodkiego, a jego anty-fit partner spróbuje zdrowej sałatki lub zupy krem. A wiem z doświadczenia, że zdrowe dania mają szansę zasmakować nawet największym przeciwnikom wszelkich diet. Przykłady? Proszę bardzo! Oto przepis na curry* (nie dość, że fit - to jeszcze wegetariańskie!, choć wśród moich znajomych pojawiła się koncepcja podawania go z kurczakiem), które serwowałam ze świetnymi recenzjami również tych, którzy na co dzień nie praktykują jakiejś super zdrowej diety: Potrzebujemy: połowy dyni piżmowej 1 czerwonej cebuli 1 zielonej lub żółtej papryki a kapusty pekińskiej 4 pomidorów 0,5 puszki mleka kokosowego 0,5 szklanki soczewicy 1-2 ząbków czosnku 4 łyżek sosu sojowego 1 łyżeczki utartych nasion kolendry 1 łyżeczki kurkumy 1 łyżeczki cynamonu 1 łyżeczki czerwonej papryki 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego odrobiny olej kokosowego Przygotowanie: 1. Mieszamy utartą kolendrę, kurkumę, kmin, paprykę i cynamon. Wrzucamy przyprawy na patelnię i chwilę prażymy. Następnie dodajemy olej kokosowy. 2. Wrzucamy na patelnię pokrojone: cebulę, paprykę i czosnek. Po kilku minutach dodajemy pokrojoną w kostkę dynię i soczewicę. 3. Dodajemy sos sojowy i zalewamy całość wodą (ok. pół szklanki) i gotujemy ok. 15 minut. 4. Dodajemy pokrojone w kostkę pomidory i mleko kokosowe. Gotujemy kolejnych 15 minut. 5. Dodajemy pokrojoną kapustę i jeszcze chwilę gotujemy. Ja najczęściej podaję curry z kaszą kuskus, ale można też z ryżem lub komosą ryżową. Smacznego! NatS * Trochę zmodyfikowałam przepis z książki "Jeść zdrowiej" Lidla - wyrzuciłam m. in. kapustę pak choi, której nie mogłam nigdzie znaleźć (widać w małych miastach nie sprzedają takich "nietypowych" warzyw), cukier i koncentrat pomidorowy. Dałam za to kapustę pekińską i więcej całych pomidorów. Dodałam też kaszę - w oryginale to danie to bardziej coś w rodzaju zupy ;) Szef PiS podczas spotkania w Płocku został zapytany o kwestie współpracy z Ukrainą po zakończeniu wojny i odparciu przez nią rosyjskiej agresji. - Najpierw trzeba tę wojnę wygrać, tam nie jest w tej chwili łatwa sytuacja na froncie. To po pierwsze. A po drugie, to jest z jednej strony duża perspektywa, a z drugiej - co tu dużo mówić, chcę traktować państwa poważnie - pewien znak zapytania - odpowiedział Kaczyński zwracając się do zgromadzonych. Przyznał, że co do wzajemnych stosunków "historię mieliśmy trudną". - Musimy dzisiaj popierać Ukrainę, bo to jest po prostu tak, że oni bronią Polski. Oni walczą za Polaków także w tej chwili. Taka jest prawda. Kto temu przeczy, ten po prostu jest niemądry - podkreślił prezes PiS. - Ale, w którą stronę oni się zwrócą po tym wszystkim, bo ciągle wierzę, że wygrają, że się obronią, to nie wiem. My mamy wyciągniętą rękę, ale na ile ta ręka zostanie przyjęta? Wierzę, że w jakiejś mierze przynajmniej będzie przyjęta, razem będziemy silniejsi - mówił Kaczyński. Jeśliby - dodał - "ta ręka z ich strony rzeczywiście była wyciągnięta tak na poważnie, to terenów współpracy jest bardzo dużo - począwszy od tego, że tam jest wiele surowców, a skończywszy na tym, że oni w różnych dziedzinach, co może dziwić, są bardziej rozwinięci niż my, choćby w przemyśle zbrojeniowym". - To jest tak, że w pewnych dziedzinach bardzo dobrze byśmy wyszli na współpracy, sądzę, że z obu stron, i to mogłoby być naprawdę dla nas ogromnie korzystne - ocenił Kaczyński. - Zawsze jest ten ambaras, żeby dwoje chciało na raz. Ale czy będzie, tego nie wiem, zobaczymy. Tak czy owak musimy popierać, musimy walczyć o to, żeby Ukraina wygrała i w ten sposób nas też osłoniła - powiedział prezes PiS. Źródło: PAP